Po koło 20-30sekundach po namoczeniu papier podkładowy odklei się od tatuażu. Wtedy, zabezpieczenie można delikatnie usunąć i ewentualne pozostałości nie przyklejone. Delikatnie pozostawić do osuszenia. Uwaga! Tatuaże nie nadają się na bardzo wrażliwą skórę oraz dla dzieci poniżej 3 roku życia! Tatuaż dla dzieci ŚWINKA Pierwszy zestaw w drugim poziomie jest bardzo łatwy do przeoczenia. Musisz wyskoczyć podczas jazdy motocyklem nad ciężarówkę - minizestaw znajduje się w okręgu monet. Minizestaw #2 Fraza: wszystko w rodzina w internetowym sklepie Empik.com. Przeglądaj tysiące produktów, zamów i skorzystaj z darmowej dostawy do salonów Empik w całej Polsce! empikfoto.pl empikbilety.pl EmpikGO Papiernik Kontakt Pomoc Biznes Aplikacja mobilna Empik Pasje Empik Premium Zostań sprzedawcą Zemsta, która przysłania wszystko inne, staje się siłą napędową do działania. Obok miłość od ojca, która nie bacząc na konsekwencje, skłania do podjęcia niebezpiecznych kroków. Walka trawa w najlepsze, jednak nie wszystko idzie po ich myśli. Do głosu dochodzą coraz silniejsze, niechciane uczucia, które komplikują wszystko. . blocked zapytał(a) o 16:15 Tatuaże a rodzina Cześć wszystkim, jestem studentem. Moi rodzice zabili by za jeden tatuaż. Dosłownie mnie wydziedziczą. Jak im powiedzieć o tym? a wolę powiedzieć bo na wakacjach i tak będę w domu to się wyda.. Dodam że troszkę tego jest, ręka do łokcia, cała klatka, lewe żebra, brzuch i łopatka na plecach... Jak oni to wszystko zobaczą to albo dostaną zawału, zabiją mnie lub dosłownie wyrzucą z domu.. 0 ocen | na tak 0% 0 0 Odpowiedz Trzykrotny mistrz świata i główny faworyt do zdobycia kolejnego tytułu. Najlepszy zawodnik ostatnich sześciu lat. Szalony, ale profesjonalny. Uzależniony od adrenaliny i… domowego spokoju. Pewny siebie, wręcz arogancki, potwierdzający jednak swe słowa na torze. Tai Woffinden jest niekwestionowaną gwiazdą żużla. Dziś rozpocznie walkę o obronę swojego ubiegłorocznego mistrzostwa świata.*Nie trzeba czytać, żeby jeździćDorastał w australijskim Perth. Jako dzieciak uprawiał taekwondo, podobno nawet doszedł do czarnego pasa. Porzucił je jednak, gdy odkrył żużel. To stało się zresztą przypadkowo. Najpierw zaczął trenować na motocrossie, a dopiero potem postawił na czarny sport, bo dostrzegł w garażu motocykl żużlowy. Miał wówczas 12 lat. Jak wspominał – jeździł w weekendy, szybko stało się to dla niego sposobem na spędzenie czasu z rodziną. Bo mama i tata towarzyszyli mu na każdych kolejnych zawodach. Z czasem okazało się, że ma spory talent i może myśleć o zrobieniu kariery.– Gdy tylko skończyłem 15 lat, moi rodzice się spakowali i wyjechaliśmy z powrotem do angielskiego Scunthorpe [tam Tai się urodził – przyp. red.], żebym mógł zostać profesjonalistą. Żyliśmy w przyczepie kempingowej, wszystkie pieniądze przeznaczone były na żużel. To była duża zmiana. Jednego dnia byliśmy na plaży w Perth, a drugiego w mroźnej Anglii, mieszkając w przyczepie. […] Jako dzieciak myślałem, że przenosiny do Europy brzmią niesamowicie, dużo fajniej od codziennego wychodzenia na plażę. Teraz rozumiem, że w Perth miałem się naprawdę dobrze i dostrzegam, jakie miałem szczęście. Ale niczego bym nie zmienił. Jestem wdzięczny moim rodzicom za ich poświęcenie – Tai ma kilka samochodów i domy zarówno w Anglii, jak i w Australii. To najlepszy dowód na to, że wyjazd sprzed kilkunastu lat się opłacił. Tym bardziej, że gdyby nie to, Woffinden wiódłby pewnie zupełnie inne życie. Nie tylko dlatego, że z dala od sporej dawki adrenaliny, ale i dlatego, że z nauką nie było mu do końca po drodze. Został wydalony ze szkoły w Australii, gdy miał 15 lat, bo „nie lubiłem jej, nie uczyła mnie niczego przydatnego, więc rzadko tam bywałem”. Gdy już się w niej pojawiał, regularnie dostawał nagany i zawieszenia. Sam przyznawał, że gdyby nie żużel, to pewnie układałby dziś chodnikowe kostki albo siedział w domu i całymi dniami oglądał Discovery Channel.– Nie cierpiałem szkoły. Męczyłem się z czytaniem i pisaniem, wszystko przychodziło mi tam z problemami – wspominał kilka lat temu. – Poprawiłem się od tego czasu, ale nadal nie czytam zbyt dużo, bo zajmuje mi to sporo czasu. Krótkie maile nie są problemem, ale gdy ktoś wyśle mi dłuższy, nawet na niego nie patrzę. Jestem dobry w jeździe na motocyklu, nie czytaniu Ludzie mówią, że twoje ciało to świątynia, więc dlaczego nie miałbym udekorować ścian? – pyta często Tai, gdy zostaje zagadnięty o swoje tatuaże. Bo tych ma mnóstwo, od pasa w górę pokrywają większą część jego ciała. Egipska piramida na karku, napis „family” na brodzie, róże po obu stronach twarzy, kobieta-anioł na szyi, ogromny jeleń na klatce piersiowej czy napis „DILLIGAF” (Do I Look Like I Give A Fuck?) na palcach obu dłoni. A to tylko część z jest jeszcze choćby napis „Ból to słabość opuszczająca ciało”, zwykle wykorzystywany propagandowo w amerykańskim wojsku, ale, jak się okazuje, trafny i w żużlowym świecie. – Myślę, że ból sprawia mi przyjemność. Poza tym lubię sztukę – mówił o tatuowaniu się sam Tai. – Brat mojej żony jest tatuażystą. Jestem już w takim punkcie, że gdy widzę gdzieś wolną przestrzeń, na swym ciele, muszę ją zapełnić. Choćby na nadgarstku, potrzebuję zrobić sobie tu tatuaż. Nie mogą to być jednak moje trzy mistrzostwa świata, bo gdybym wytatuował je tam, zabrakłoby miejsca na kolejne. Ale na razie nie zacząłem jeszcze tatuować nóg, więc mam trochę przestrzeni do wszystkie te tatuaże mogliśmy, gdy kiedyś – przy okazji towarzyskiego turnieju golfa, promującego Ekstraligę – poproszono zawodników, by na prezentacji zrobili coś niecodziennego. Tai wyszedł więc nagi, zakrywając się jedynie żużlowym kaskiem. Doskonale widoczny był więc wtedy i inny tatuaż, umieszczony na jego plecach, najważniejszy w całej „kolekcji” Brytyjczyka. Składa się on z portretu jego ojca, fragmentu ostatniego listu, jaki Tai od niego otrzymał i krótkiego epitafium – „w rękach Boga”. Tak Tai upamiętnił najważniejszego człowieka w swoim życiu i żużlowej przyjaciel i mentor– Nie byłoby mnie tu, nie jeździłbym w Anglii, gdyby nie mój tata. Razem z moją mamą sprzedał wszystko, żeby tu wrócić i mi pomóc. Ich poświęcenie było ogromne. Gdy pierwszy raz zdobywałem mistrzostwo, myślałem właśnie o nim. Nie mógł tu być, ale wiedziałem, że uczyniłem go dumnym – wspominał ojca przy nim nie było, bo zmarł trzy lata wcześniej. Chorował na raka, nie dożył pięćdziesiątki. Zdążył jednak zaszczepić w synu miłość do żużla, choć… nie był pewien, czy dobrze robi. Tai był przecież dwunastolatkiem, który wsiadał na motocykl bez hamulców i ryzykował sporym uszczerbkiem na zdrowiu. Sęk w tym, że Rob Woffinden sam kiedyś ten sport uprawiał. Choć w domu się o tym nie mówiło.– Nie wiedziałem o tym, że ojciec sam ścigał się na żużlu. Nigdy nie poruszano tego tematu w domu. Nawet gdy sam zacząłem uprawiać ten sport, nie miałem o tym pojęcia. Dopiero w Scunthorpe usłyszałem, że jeżdżę niczym ojciec, a ja pytałem „o co wam chodzi?” – mówił Tai w rozmowie z portalem Sportowe Fakty. Przy innej okazji dodawał, że to ojciec był jego najlepszym trenerem. – Tata wszystkiego mnie nauczył. Jak wymijać rywali po wewnętrznej i zewnętrznej, jak wydostać się z kłopotów, jak bezpiecznie położyć motocykl… Kiedy przyjechaliśmy do Anglii, wszystko robiliśmy razem. Żyliśmy wspólnie, razem myślimy motocykl, podróżowaliśmy, tata był też moim mechanikiem. Miał największy wpływ na moją Rob zmarł, Tai akurat rozpoczynał swoją przygodę z cyklem Grand Prix. Później wspominał, że jego ojciec nie był przekonany czy to dobry pomysł, by młody żużlowiec tam startował. Z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że… pewnie nigdy się nie dowiemy, czy miał rację. Bo i owszem, Tai nie radził tam sobie zbyt dobrze, ale to nie dlatego, że brakowało mu talentu, a właśnie przez śmierć był moment, w którym Brytyjczyk się załamał. Musiał dorosnąć, stać się samodzielny, przejść przez to wszystko. Ale nie do końca potrafił. Brak wsparcia Roba sprawił, że Tai skończył sezon kompletnie wyczerpany. Nie tyle fizycznie, ile pod względem psychicznym. Na europejską zimę wyjechał do Australii, tam przez kilka miesięcy głównie imprezował. – Przeżyłem załamanie. Żużel był czymś, co robiłem z moim tatą, by się tym cieszyć. Kiedy go zabrakło, to wszystko stało się tylko pracą. Chciałem z tym skończyć. Po złych czasach przychodzą dobreNie skończył, bo zaczął współpracę z psychologiem, która znacząco mu pomogła. Wrócił też na Wyspy i w 2011 roku ponownie tam jeździł. Postawił wszystko na jedną kartę. Czystą. Przestał myśleć o tym, co za nim, a skupił się na wszystkim, co miało go czekać. Pomocną dłoń wyciągnęli też ludzie ze Sparty Wrocław. Tai dostał tam angaż, miał być zawodnikiem drugiej linii, ale szybko wyrósł na lidera zespołu. Do dziś jeździ w barwach wrocławskiej ekipy, bo – jak sam mówi – czuje się tam szczęśliwy i zawsze otrzymuje pomoc, której w danej chwili potrzebuje. Choć mógłby zarabiać krocie w innych drużynach, to nie kasa jest dla niego odbudowy to u Woffindena lata 2011-2012. Kolejny sezon to już jego popis Taia, połączony z powrotem do Grand Prix. – Ludzie zarządzający serią, chcieli mieć brytyjskiego żużlowca, a żaden z nas się nie kwalifikował do zawodów. Więc dali mi szansę i otrzymałem dziką kartę. Celowałem w czołową ósemkę, żeby zapewnić sobie miejsce na kolejny sezon. Nie chciałem być jednym z tych zawodników, którzy co roku otrzymują dzikie karty – wspominał Tai. Wszystko poszło jednak o wiele lepiej, niż ktokolwiek mógł świetnym starcie w cyklu stał się jednym z kandydatów do zdobycia tytułu mistrza. Kolejne wyścigi tylko to zresztą potwierdzały, aż do momentu, gdy złamał obojczyk w GP Wielkiej Brytanii. Dwa tygodnie zajęła mu rehabilitacja, a gdy tylko wrócił na kolejne zawody – przedostatnie w cyklu, z tytułem na wyciągnięcie ręki – obojczyk znów nie wytrzymał. Tai mówił później, że to był okres, w którym mało brakowało, by znów się rozsypał. Płakał, był bliski sobie jednak i zdobył wystarczająco wiele punktów, by rozstrzygnąć losy tytułu. Został mistrzem świata, choć sam nie do końca zdawał sobie z tego sprawę. – Nie wiedziałem o tym, gdy przecinałem linię mety. Dopiero prezenter TV, który wychylał się nad płotem, krzyknął do mnie „Zrobiłeś to! Zrobiłeś!”. Kiedy go zobaczyłem, cały ciężar nagle spadł. To było niesamowite uczucie – mówił tak cudownym sezonie wpadł jednak w kolejny dołek. Za cel postawił sobie obronę mistrzostwa. Coś, czego w XXI wieku dokonali tylko Nicki Pedersen (2007 i 2008) oraz Tony Rickardsson (2001 i 2002). Okazało się jednak, że nic z tych planów Brytyjczyka nie będzie. Jeździł dużo gorzej, zaliczył pierwszy spadek formy od dawna, choć jeszcze na początku sezonu mówił: – Mój progres w ostatnich latach jest szalony, naprawdę. Tylko w jednym sezonie miałem problemy, a poza tym cały czas szedłem w górę, górę i górę. W 2014 roku, mimo że wygrał dwa Grand Prix, a w dwóch innych był drugi, nie punktował jednak zbyt dobrze, ostatecznie kończąc sezon na czwartej pozycji. W tym samym czasie jeździł też w trzech ligach: polskiej, szwedzkiej i angielskiej. Zwykle w trzy dni (niedziela-wtorek) zaliczał wszystkie te kraje i w każdym brał udział w meczu ligowym. Po czym ruszał rywalizować o mistrzostwo świata. Twierdził, że mógłby tak codziennie, przez cały tydzień. Ale po sezonie zauważył, że ten model nie wypalił. Zrezygnował więc ze startów w rodzinnej Anglii i do dziś tam nie dało to efekt? Najlepszy z możliwych. W 2015 roku Woffinden był już bezkonkurencyjny i zgarnął swój drugi tytuł mistrza świata. To był moment, w którym ugruntował swoją pozycję w świecie żużla. Wszyscy wiedzieli, że ten gość może stać się jednym z najlepszych zawodników w profesjonalistaTym bardziej, że za umiejętnościami Taia idzie też odpowiednie przygotowanie. Mniej więcej w okresie, gdy zdobywał drugi tytuł mistrzowski, Woffinden stał się stuprocentowym profesjonalistą, ukierunkowanym wyłącznie na to, by wygrywać. Niezwykle dokładnie planuje swoje starty, skupia się na diecie, pracuje nad przygotowaniem kondycyjnym. Wszystko robi sam, wszystkiego się musiał nauczyć, nawet organizacji wyjazdów. Nie tylko dla siebie, ale i rodziny. Zrobił to, bo wiedział, że wszystkie te elementy są kluczowe, jeśli chce się odnosić sukcesy. We Wrocławiu często powtarzali, że Tai nawet w wolne dni przychodził na tor by potrenować. Trzeci tytuł mistrza świata, zdobyty przed rokiem, tylko potwierdził słuszność obranej przez niego ścieżki.– Jestem bogatszy o nabyte doświadczenie. Podejmuję lepsze decyzje. Nie tylko na torze, ale również poza nim. Dokonuję mądrzejszych wyborów niż w przeszłości. Moi rywale mogą mówić mi prosto w twarz o tym, że pragną złota. Ba, uważam, że każdy spośród piętnastu zawodników, którzy są moimi rywalami w walce o mistrzostwo świata, może mi mówić prosto w oczy o swoich marzeniach i planach. Mogą wręcz eksplodować chęcią zwycięstwa, ale to wciąż nie będzie oznaczać, że są w stanie dokonać tego, o czym marzą – mówił niedawno w rozmowie z Polsatem filarem jego sukcesów jest to, że otacza się ludźmi, którzy zawsze są chętni mu pomóc. Nie chodzi tylko o rodzinę czy przyjaciół, ale i na przykład Petera Adamsa z Wolverhampton Wolves (w barwach tej ekipy jeździł Tai w Anglii). Woffinden często powtarza, że to dla niego ktoś na miarę ojca i wie, że Adams zawsze stoi po jego stronie. Skąd ta pewność? Stąd, że, gdy był młodszy, potrafił wpakować się w nieciekawe sytuacje, z których Peter potrafił go wydobyć. Niestety, żaden z nich nie mówi wprost, o co tego jest sztab. Tai często podkreśla, że w mistrzostwach świata liczy się głównie najszybszy silnik. I wie, że gdy znajdzie taki, który będzie miał „potencjał”, to jego sztab wyciągnie z niego maksimum. O swoich mechanikach mówi, że to „mistrzowie”, ludzie, którym ufa w stu procentach, gdy chodzi o przygotowanie motocyklu. Są zresztą na tyle dobrzy, że w Australii Leigh Adams, były żużlowiec, przyprowadził tamtejszych wychowanków, by mogli zobaczyć, jak ma wyglądać dobrze „oporządzony” sprzęt. – To co robią moi chłopcy jest fenomenalne i trudne do opisania – mówił Tai Polsatowi. – Są bardzo oddani swojej pracy. Ogromnie zaangażowani w to co robią. Poświęcają się również dla mnie. Nie znalazłbym lepszych ekspertów w tej branży. Brakuje mi słów, aby im należycie podziękować za wkład pracy w moje sukcesy na torze. Australijczyk czy Anglik?Tai reprezentuje Wielką Brytanię, ale każdy, kto go zna, podkreśla, że z charakteru zdecydowanie bardziej jest Australijczykiem. Otwarty, wesoły, wręcz szalony. To zdecydowanie nie brytyjskie cechy, może nie licząc ludzi z Monty Pythona. Jednak gdy pojawiają się pytania dotyczące jego narodowości, sam Woffinden nie ma wątpliwości.– Zdecydowanie bardziej jestem Brytyjczykiem. Tu się urodziłem i dla tego kraju jeżdżę, ale Australia zawsze będzie dla mnie domem – mówi. – Australijczycy nazywają mnie „adoptowanym mistrzem świata”, ale Brytyjczycy też uważają mnie za swojego mistrza. Choć niektórzy mówią o mnie: „głupi australijski idiota”, dodając, że powinienem reprezentować Australię, bo kocham ją bardziej od Anglii. Z tym „kocha bardziej” sam Tai się nie zgadza. Ale samo „kocha” potwierdza od razu. Do Australii wraca co roku, gdy w Europie panuje zima. To tam przygotowuje się do kolejnego sezonu, ale i odpoczywa, bycząc się na plaży. To zresztą w Australii wygrał drugi tytuł mistrza świata w karierze. – Gdy tam wyjeżdżam, zmieniam adres mailowy i numer telefonu, staram się zapomnieć o żużlu. Trenuję, łapię odpowiednią formę, ale nie myślę o speedwayu. Czasami moi kumple o nim mówią, a ja po prostu nie jestem zainteresowany, chcę się wyłączyć. Tak naprawdę daję sobie cztery miesiące odpoczynku – powtarza Tai. Odpoczynek od żużla nie oznacza jednak odpoczynku od adrenaliny. Tę zapewniają mu skutery wodne, motocross czy jazda na Anglią Woffinden ma jeden problem. Jego zdaniem tamtejszemu żużlowi brakuje profesjonalnego podejścia. Z tego powodu zrezygnował w pewnym momencie z jazdy w Drużynowym Pucharze Świata i zapowiadał, że nie wróci, dopóki nie zmienią się rzeczy, które uznaje za złe i których Brytyjczykom brakuje do nawiązania rywalizacji z Polską, Danią czy Szwecją. Począwszy od organizacji, aż do podejścia samych zawodników. Choćby tego, że… cieszyli się ze srebra.– Chcę złota. Kto daje jebanie o srebro. Przecież wtedy jesteś pierwszym przegranym, cieszmy się z porażki. Pierdolę to – mówił niedługo po tym. By to zmienić, chciał zorganizować kolegom sesję fitness ze swoim trenerem. Zależało mu na poprawie sytuacji zespołu. Problem w tym, że… żaden z nich się na niej nie pojawił. Innym razem irytowało go to, że zamiast zdrowego posiłku, dostali pizzę i kebaby, bo takie jedzenie zapewniły im brytyjskie władze żużla. Stąd zeszłym sezonie wystartował jednak w Speedway of Nations, nowej imprezie, w której Brytyjczycy zdobyli srebro. Choć finałowy bieg wygrał, oczywiście, Tai prostu TaiBo tak chyba najłatwiej go określić. Trochę Australijczyk, trochę Anglik. Trochę szaleniec, trochę profesjonalista. Gość, który z jednej strony wyleciał ze szkoły i ma problemy z czytaniem, a z drugiej coraz śmielej i lepiej poczyna sobie w świecie biznesu. Który z jednej strony mówi kilka lat temu, że założenie rodziny planuje po zakończeniu kariery, a z drugiej nie widzi aktualnie świata poza swoją córką i żoną (oraz żużlem, rzecz jasna). Przy okazji dodaje też, że nie chciałby, by ta pierwsza w przyszłości szła do szkoły, a wolałby jej urządzić szkołę w domu zupełnie nie rozmawia o żużlu, to jego miejsce odpoczynku. Tam bawi się z córką i cieszy się obecnością żony. Zresztą obie stara się jak najczęściej mieć przy sobie, więc zabiera je na kolejne starty w cyklu Grand Prix. W jednym z wywiadów mówił niedawno, że planuje przejść na emeryturę za pięć lat. W innym, że ma jeszcze piętnaście, by stać się najlepszym zawodnikiem w historii. Raz twierdzi, że lubi rozpoznawalność, przy innej okazji, że jej nie cierpi. Rozgryźć Taia Woffindena po prostu się nie bardziej, że w sobotę Brytyjczyk może akurat remontować dom (ponad rok temu kupił jeden na wsi, dość spory, ale dużo tam do zrobienia), a w niedzielę wyskoczyć… ze spadochronem z samolotu. Bo i to uwielbia. Poza tym para się muzyką, podobno bardzo dobrze gra na didgeridoo, tradycyjnym australijskim instrumencie. Poza tym potrafi pobrzdąkać na fortepianie. Z aktywności innych – podobno dobrze gra w koszykówkę. Jest wulkanem energii, tak mówią o nim znajomi. Zawsze musi coś robić. Głównie po to, by cieszyć się życiem. To podstawowy cel większości jego korzystają na tym inni, choćby wtedy gdy Tai bierze aktywny udział w akcjach charytatywnych. Niektóre z nich sam wymyśla. Jak przejechanie trasy z Wolverhampton do Cardiff, gdzie odbywały się zawody z cyklu Grand Prix, na rowerze. A to ponad 191 kilometrów. Zebrał w ten sposób 35000 funtów, kupiono za nie leki dla chorych dzieci. Wraz z zawodnikami Sparty wspierał też rehabilitację Darcy’ego Warda, angażował się również mocno w pomoc Tomaszowi dziwnego, że w środowisku – mimo swoich szaleństw – Tai budzi głównie sympatię. Zapytany o to, czy ma wrogów, odpowiedział, że nie. Kiedy zagadnięto go o przyjaciół, wymienił kilka nazwisk, nie wspominając nawet o tych spoza żużlowego toru. A tych i w Australii, i w Anglii, ma sporo, bo jest bardzo otwarty na ludzi. Jego dobrymi kumplami są choćby Toby Price czy Josh Hook. Pierwszy to mistrz świata w cross-country, a drugi w wyścigach długodystansowych. Na motocyklach, rzecz paczkę uzupełnia Tai, aktualny mistrz świata na żużlu i gość, który marzy o tym, by zostać najlepszym zawodnikiem w historii tego sportu. I który… regularnie deklaruje, że gdy zakończy karierę, to kompletnie odetnie się od tego sportu. Nie będzie trenerem młodzieży, nie zostanie menadżerem. Raz na zawsze wyjdzie z tego środowiska, choć kocha po prostu Tai zostać najlepszym w historii, Tai potrzebuje jeszcze czterech mistrzostw. Wtedy będzie miał siedem tytułów, a tak wielu nie miał żaden inny zawodnik. Całkiem możliwe, że pierwsze z nich zdobędzie jeszcze w tym roku – jest głównym faworytem do tego, by tytuł obronić. Choć, jak sam mówi, obrona tytułu jest najtrudniejszym zadaniem. Nie jego zdobycie, ale potwierdzenie statusu najlepszego roku po roku. Tai doskonale o tym wie, w końcu dwa razy mu się to nie udało. Przed tegorocznym startem imponuje jednak pewnością siebie i wprost mówi, że zdobędzie tytuł.– Mam zamiar obronić mistrzostwo, zrobię to w tym roku. Rywale? Nie są mną. Kiedy zacznę swój plan, nikt mnie nie zatrzyma. Reszta może się przygotowywać najlepiej, jak tylko potrafi, ale żaden z nich nie jest Taiem Woffindenem – powiedział Brytyjczyk. – Jeśli ktoś stwierdzi, że jestem arogancki, to spoko, może tak być. Niech mówią o mnie, jak chcą. Czuję się lepiej fizycznie i mentalnie niż kiedykolwiek wcześniej. Czuję się niepowstrzymany. W przypadku wielu ludzi takie deklaracje można by brać ze sporym dystansem. Ale to Tai Woffinden. Gość, który rywalizuje… nawet ze sobą. Serio, zdarzało mu się przyznać, że gdy jedzie gdzieś samochodem, to sprawdza, jak szybko uda mu się dojechać do następnego zakrętu czy znaku. Na lotnisku ściga się z ludźmi do bramek ochrony. Zawsze chce wygrywać, zawsze chce być najlepszy. Trzy razy już mu się udało, w tym roku powalczy o czwarty triumf. Będzie na nim ciążyć ogromna presja, ale wiele osób z jego otoczenia przyznaje, że najlepszy Tai pojawia się właśnie wtedy, gdy musi się z taką zmagać. Im jest ona większa, tym lepiej Woffinden tego eksperci zawsze podkreślają jeszcze jedną rzecz. Tai nie jest genialny na starcie, ale niesamowicie jeździ na dystansie, potrafiąc wymijać rywali jak tyczki. Podobno nauczył się tego jeszcze w Australii, gdzie w młodzieżowych zawodach panowała zasada, że najlepszego zawodnika z sobotnich startów, w niedzielę umieszczano nawet dwadzieścia metrów za rywalami i z tej pozycji musiał się przedostawać do przodu. Tai to robił. Dzięki temu wykształcił w sobie spryt i niecodzienne umiejętności, wręcz żużlowy szósty zmysł. Po drodze zapłacił za to co prawda kilkudziesięcioma (i nie, nie przesadzamy) złamaniami, ale ostatecznie się opłaciło. Tytuły na jego koncie najlepiej o tym w Warszawie rozpocznie walkę o kolejny. SEBASTIAN WARZECHAFot. zapytał(a) o 16:24 Jak zakryć tatuaż przed rodziną? Od dawna planowałam zrobić sobie niewielki tatuaż na brzuchu, który ma dla mnie wyjątkowe znaczenie. Kiedy skończyłam 19 lat wybrałam się do zaufanego tatuażysty i go zrobiłam. Dodam, że mieszkam w akademiku, więc z rodziną widuję się tylko w weekendy. Jednak boję się, że kiedy pójdę na plażę z kimś z rodziny i przyjdzie mi założyć bikini to prawda wyjdzie na jaw. Z basenem już łatwej, bo mam strój jednoczęściowy. Moi rodzice stwierdzili, że nie ma mowy żebym kiedykolwiek zrobiła sobie tatuaż i na pewno wypominaliby mi to przez nie wiadomo ile lat. Co zrobić, żeby się nigdy nie dowiedzieli, co myślicie o zakamuflowaniu go wodoodpornymi kosmetykami przed wyjazdem na plażę? Odpowiedzi blocked odpowiedział(a) o 16:26 jesteś dorosła, twoja sprawa co robisz ze swoim ciałem, nie przejmuj się ich zdaniem na ten temat, skóry z nim ci nie wytną :v Lorass odpowiedział(a) o 17:50 Nie masz obowiazku tlumaczenia sie, jestes dorosla. Zadne kosmetyki nie zakryja tatuazu w pelni, beda widoczne przeswity. Jak masz 19 lat, to chyba nie musisz sie im z nieczego tłumaczyć blocked odpowiedział(a) o 16:58 jesteś pełnoletnia i masz do tego prawo i sama możesz o sobie decydować i rodzina nie ma nic do tego Jestem młodą osobą, więc za bardzo nwm ale jest kilka opcji (wybierzesz sama) w internecie bo są Takie spraye do zakrycia tatuaży, które w wodzie się nie zmywają (chodzi mi o morze jak pływasz) ale po zmyciu jakimś olejkiem schodzi a tatuaż twój/twoja tata/mama cie nie zabije za to co nie?XD Patologie w domu ma tylko 57% osób na prawdę i powiedz im że jak tego nie zaakceptują to coś sobie zrobisz (to akurat wymyślisz sama ale nie zabijaj się ani nic se nie rób tylko okłam że se coś zrobisz) Uważasz, że ktoś się myli? lub W XXI wieku coraz więcej osób tatuuje swoją skórę. Jest to traktowane jako ozdoba ciała oraz sposób na wyrażenie swojej osobowości. A jak to było w przeszłości? Tatuaż ciekawostki – zapraszamy do lektury 1. Podstawowe informacje o tatuażu 1) Słowo tatuaż pochodzi od samoańskiego słowa „tatan” czyli „naznaczyć coś”. 2) Tatuaż i polskie prawo. W Polsce tatuaże może zrobić sobie osoba, która skończyła 18 lat. Wcześniej tylko za zgodą rodziców lub opiekunów prawnych. 3) Kiedyś tatuowano ciało dosyć prymitywnymi narzędziami. Obecnie robi się to specjalnymi maszynkami. Używane obecnie pigmenty powodują, że tatuaże zachowują barwę znacznie dłużej. 4) Podczas tatuowania skóra zostaje nakłuta od 50 do 3 tys. razy na minutę. Niektórzy tatuują wszystkie fragmenty swojego ciała. Tatuaż ciekawostki 2. Tatuaże w przeszłości 5) Archeolodzy prowadzący prace w kilku państwach, natrafili na narzędzia sprzed 12 tysięcy lat. Najprawdopodobniej były to narzędzia do tatuowania ciała. 6) W 1991 roku w Alpach, w pobliżu austriacko-włoskiej granicy, znaleziono zamrożoną mumię człowieka sprzed 5300 lat. Nadano jej imię Otzi. To najstarszy martwy człowiek, na ciele którego znaleziono tatuaże. 7) Na staroegipskich malowidłach przedstawiano kobiety i mężczyzn z tatuażami. Jednak spośród wszystkich mumii egipskich które odkryto i zbadano, tatuaże miały tylko kobiety. Maszyna do tatuowania i tatuażysta. Ciekawostki o tatuażach 8) W starożytnej Grecji tatuowano kryminalistów, aby rozpoznać ich, jeśli uciekną z więzienia. W starożytnym Rzymie robiono to z tego samego powodu. I od razu tatuowano skazanym na czole słowo „zbieg”. 9) O trwałym zdobieniu ciała czyli tatuowaniu można przeczytać w Piśmie Świętym, w Starym Testamencie. 10) Papież Hadrian I w 787 roku wydał dekret zakazujący tatuowania ciała. Był na tyle skuteczny, że do tatuowania ciała wrócono w Europie dopiero w XIX wieku. 11) Pierwsza maszynka do tatuowania powstała pod koniec XIX wieku. Wyrafinowany tatuaż u podkreśla piękno kobiety. Tatuaż ciekawostki 12) Podczas II wojny światowej marynarze amerykańscy nie mogli mieć tatuaży przedstawiających nagie kobiety. Ci którzy je mieli, najczęściej zdecydowali się dotatuować na swoich makijażach damską bieliznę. 13) W 1932 roku w USA porwano syna Charlesa Lindenbergha – pierwszego człowieka, który samotnie przeleciała samolotem z Ameryki do Europy. Ta głośna sprawa spowodowała, że wielu rodziców postanowiło wtedy wytatuować swoje dzieci, aby zidentyfikować je, gdyby zostały porwane. 14) W XIX wieku aż do 1948 roku tatuaże były zakazane w Japonii. Robili je sobie tylko członkowie mafii czyli yakuzy. Obecnie osoby wytatuowane nie mogą korzystać z niektórych laserów w Japonii. Henna czyli tatuaż na krótko. Ciekawostki o tatuażach 3. Ciekawostki o tatuażach i tatuowaniu ciała 15) Od 2014 roku częściej tatuują się kobiety niż mężczyźni. Wcześniej tatuaże kojarzono głównie z mężczyznami. 16) Podobno wytatuowaną kotwicę mają marynarze, którzy przepłynęli Atlantyk. 17) Więźniowie tatuowali swe ciało z tęsknoty za wolnością. 18) Najpopularniejsze motywy tatuaży w 2012 roku, to serca i skrzydła. Najpierw na skórę należy nanieść wzór. Tatuaż ciekawostki 4. Tatuaże obecnie 19) Dla niektórych własne ciało z tatuażami, to rodzaj kalendarza. Tatuaże dokumentują najważniejsze chwile życia: ślub, narodziny dziecka, imię ukochanej. 20) Tatuaż ma co czwarty Amerykanin (36% młodych Amerykanów) i 12% Europejczyków. Niektórzy nawet twierdzą, że co najmniej jeden tatuaż ma obecnie 40% ludzi na świecie. 21) Im ktoś starszy, bogatszy i lepiej wykształcony, tym rzadziej decyduje się na tatuaż. 22) Kobiety jako miejsce dla tatuaży wybierają najczęściej miejsca, które można przesłonić odzieżą. Mężczyźni jeśli już robią tatuaże, starają się je wyeksponować, robić w miejscach które będą widoczne dla innych. 23) Obecnie tatuaże usuwane są laserem. Wcześniej próbowano je usuwać na różne sposoby, włącznie ze stosowaniem gołębich odchodów. 24) Tatuować można sobie wszystko, np. logotypy ulubionych firm. Ostatnio trzy najczęściej tatuowane logotypy, to: Harley-Davidson, IronMan, Delta Crossfit (Reebok). Podobno kto raz zrobił tatuaż, wkrótce robi kolejne. Tatuaż ciekawostki 5. Tatuaże i rekordy 25) Dwaj Australijczycy tatuowali ciała innym osobom bez przerwy, przez 43 godziny i 50 tatuażysta zrobił różnym ludziom 577 tatuaży w ciągu 24 godzin. 26) Są ludzie, którzy mają wytatuowane 90% a nawet 100% ciała. Nie ma więc szans, aby rozpoznać ich naturalny kolor skóry. 27) Pewien tatuażysta uznawany jest za tak znakomitego fachowca, że za godzinę pracy bierze 1000 $. Wzorów tatuażu jest cała masa, bo każdemu podoba się coś innego. Tatuaż ciekawostki 28) Amerykanka Betty Broadbent (ur. w 1909 roku) miała 505 tatuaży. Wzbudziła sensację gdy pokazano ją w telewizji. 29) Podobno pierwszą kobietą w Ameryce, która miała tatuaż była Olive Oatman. Zrobiła sobie tatuaż na brodzie, gdy zamordowano jej rodzinę w 1850 roku. Tatuażysta przy pracy; jego skóra to chodząca reklama. Ciekawostki o tatuażach 6. Tatuaż ciekawostki 30) Theodore Roosvelt, prezydent USA, na klatce piersiowej miał wytatuowane swój rodowy herb. 31) Chrześcijaństwo, to jedyna z wielkich religii, która obecnie nie potępia tatuaży. Muzułmanie i wyznawcy judaizmu nie mogą tego robić. 32) Bioatatuaże mają trwałość od miesiąca do trzech lat w zależności od tego czym je zrobiono. Niekiedy tatuaże, to dzieła sztuki. Ciekawostki o tatuażach 33) Dentotauaże to tatuaże robione na zębach. Jako pierwszy wykonał je właściciel pewnej kliniki dentystycznej w USA. 34) Na wyspach Polinezji podobno tatuaż miał zrobić sobie wojownik, który zabił wroga. 35) W 2005 roku pewna kobieta za 1000 $ wytatuowała sobie na czole adres internetowego kasyna. Pieniądze uzyskane za tę reklamę przeznaczyła na edukację syna. Ciekawostki o tatuażach: (c) Zobacz też: > Ciekawostki o bumerangu > Ciekawostki o piwie > Ciekawostki o Las Vegas | Tags: Japonia, Theodore Roosvelt, tatuaże, tatuaże ciekawostki tatuaż ciekawostki, ciakwostki o tatuażach, tatuowanie, tatuowanie ciała, tatuaż ciekawostki, tematy tatuaży, jaki motyw na tatuaż, tatuaże inspiracje, tatuaż damski, studio tatuażu, tatuaże dla dziewczyn, tatuaże dla mężczyzn, tatuaż egipski, tatuaż japoński, tatuaż znaczenie, dentotauaże, bioatatuaże, tatuażysta, yakuza, maszynka do tatuowania, Polinezja, tatoo, skąd słowo tatuaż, Pismo Święte, tatuaże ciekawostki

tatuaz rodzina ponad wszystko